18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Patriotycznie Zakręceni: Zwycięstwa nad "Wielkim Bratem" i walka o honor ojczyzny

Tomasz Czarnecki
Andrzej Gołota nazywany był "ostatnią nadzieją białych". Kibicowała mu cała Polska
Andrzej Gołota nazywany był "ostatnią nadzieją białych". Kibicowała mu cała Polska archiwum Polskapresse
Trwa nasza akcja "Patriotycznie Zakręceni". Niepodległa Polska przez 95 lat miała wielu bohaterów w świecie sportu. Nie sposób byłoby wymienić wszystkich, więc nasz wybór jest całkowicie subiektywny.

O wielu wspaniałych sukcesach dziś się nie pamięta. Niekiedy dlatego, że sportowcy osiągali je w mało popularnych dyscyplinach sportowych, czasem decydowały względy pozasportowe, część z nich zatarł czas. Poza tym kiedyś pojęcie sportu miało bardziej romantyczne konotacje. Najważniejszy był udział w zawodach, honor, zwycięstwo. Teraz o wielu kwestiach decydują pieniądze, a bohaterem może zostać nawet sportowiec, który wcale nie jest najlepszy w swojej dziedzinie (np. Andrzej Gołota, Robert Kubica). Co ciekawe Gołota nie został nigdy mistrzem świata, co więcej raczej efektownie przegrywał walki. A jednak zawładnął wyobraźnią polskich kibiców. Na czele z ówczesnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, dzięki którego wstawiennictwu przebywający w USA bokser otrzymał list żelazny, by mógł w Polsce ostatecznie rozwiązać swoje ,, kłopoty z wymiarem sprawiedliwości". Jego niejasna przeszłość nie przeszkadzała także artystom. Przykładem choćby utwór Kazika ,, Andzrej Gołota", chwalący hart ducha polskiego sportowca.

Patriotycznie Zakręceni - czytaj więcej

Zapomniani medaliści
Tymczasem kilkadziesiąt lat wcześniej by stać się bohaterem, nie wystarczyło zdobywać medale. Należało być także wzorem cnót, wykazywać się postawą godną naśladowania. Cofnijmy się prawie o wiek. Na igrzyskach olimpijskich pod biało czerwoną flagą polscy sportowcy zadebiutowali w 1924 roku w Paryżu. Niewielu pamięta zapewne o tym, że pierwsze medale dla nas zdobyli kolarze torowi: Józef Lange, Tomasz Stankiewicz, Franciszek Szymczyk oraz Jan Łazarski w wyścigu drużynowym na 4000 metrów. O wiele większą sławą w annałach sportu zapisał się Janusz Kusociński, mistrz olimpijski w biegu na 10 000 metrów z Los Angeles z 1932 roku, gdzie po niesamowitym, opisywanym nawet literacko biegu, pokonał faworyzowanych Finów.

Stankiewicz i Kusociński zostali rozstrzelani w tej samej egzekucji w 1940 roku w Palmirach. Przez lata lekceważono wielki wyczyn Ernesta Wilimowskiego, piłkarza, który potrafił w 1938 roku na mistrzostwach świata strzelić wielkiej Brazylii cztery bramki. Nasi gracze podczas trzech ostatnich występów na mistrzostwach świata i Europy w dziewięciu meczach strzelili ledwie pięć goli.

Nikt nie uciekał
Za czasów komunizmu bohaterami stawali się między innymi sportowcy odnoszący triumfy w starciach z ZSRR. W 1957 roku na ustach całej Polski był Gerard Cieślik ( niedawno zmarły przyp. aut.), który strzelił dwie bramki w zwycięskim meczu z wielkim bratem zakończonym wynikiem 2:1. Po 19 latach, podczas mistrzostw świata hokeiści na lodzie pokonali ZSRR 6:4, choć wcześniej dostawali z tym teamem tęgie lania. To nieważne, że czempionat zakończył się dla nas spadkiem z najwyższej klasy rozgrywkowej - ludzie mówili o tej jednej wygranej.

W tym samy roku świętowano mistrzostwo olimpijskie w siatkówce po triumfie w finale nad ZSRR 3:2. Cztery lata później widzowie na stadionie w Moskwie widzieli "gest Kozakiewicza", czyli przekazanie swoich uczuć wobec wrogiej publiczności przez naszego mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce Władysława Kozakiewicza.

Czytaj także: Patriotycznie Zakręceni: Shine nie promuje golizny. Woli patriotyzm

Królowa sportu dostarczała nam zresztą wielu niesamowitych wrażeń, choćby za sprawą Ireny Kirszenstein-Szewińskiej - siedmiokrotnej medalistki olimpijskiej, czy Roberta Korzeniowskiego, który dzięki czterem złotym krążkom uświadomił Polakom, że można również chodzić na czas. Starsi kibice pamiętają grady medali, jakich dostarczali nam bokserzy z nieodżałowanym Jerzym Kulejem na czele, czy sztangiści. Wtedy nikt nie śmiał uciekać z ringu niczym wspomniany Andrzej Gołota.

Kilka sekund
Oczywiście każda osoba interesująca się sportem pamięta datę 17 października 1973 roku. Mimo że później zdobyliśmy dwa razy trzecie miejsce na mistrzostwach świata, a wcześniej mistrzostwo olimpijskie, to właśnie szczęśliwie osiągnięte 1:1 z Anglią na Wembley przeszło do legendy, a nazwisko strzelca bramki Domarskiego znają nawet młodzi adepci piłkarstwa. Choć jako bohatera tych czasów przywołuje się najczęściej nie piłkarza, a trenera - Kazimierza Górskiego.

Zaledwie kilka sekund wystarczyło, by w 1972 roku na ustach całej Polski był Wojciech Fortuna i to dzięki jednemu skokowi (drugi zepsuł totalnie), zostając na długie lata jedynym polskim mistrzem olimpijskim w sportach zimowych. Jego wyczyn dopiero pobiła Justyna Kowalczyk, ale z racji na liczbę zdobytych trofeów, osiągnięcia niesamowitej biegaczki przyjmowane są niczym normalność, a to bez wątpienia najwybitniejsza przedstawicielka sportów zimowych w naszej historii. A co do lat mocno przeszłych, dziś niewielu pamięta, kto zdobył pierwszy medal w zimowych zmaganiach. Zatem przypominamy: Franciszek Groń-Gąsienica w kombinacji norweskiej - brąz, a działo się to w 1956 roku we włoskiej Cortinie d'Ampezzo.

Dzisiejsi herosi
Nie można nie wspomnieć o bohaterach dzisiejszych czasów. Przez lata za herosa uchodził Adam Małysz: zarówno dzięki sportowym sukcesom jak i niesamowicie skromnej osobowości. Teraz próbuje sił w rajdach terenowych i być może nie powiedział ostatniego słowa na niwie sportowej. Idolem młodzieży jest Robert Lewandowski, który strzelił cztery bramki Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów i ma perspektywę gry drużynie z absolutnego topu.

Mimo że nigdy nie odniosła zwycięstwa w turnieju Wielkiego Szlema, pamiętajmy - Agnieszka Radwańska to najwybitniejsza przedstawicielka polskiego tenisa wszechczasów. Dodajmy jeszcze wspomnianą już Justynę Kowalczyk i może jeszcze mistrza pchania kulą Tomasza Majewskiego.

Kto następny? Nasi sportowcy coraz rzadziej stają na olimpijskim podium. Tak więc przyszłość należy... do nas, rodziców. Wychowajmy tak swoje pociechy, by za kilkadziesiąt lat inny dziennikarz piszący podobny tekst mógł dodać choćby kilka nowych nazwisk...

Skomentuj:

Patriotycznie Zakręceni: Zwycięstwa nad "Wielkim Bratem" i walka o honor ojczyzny

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto