Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak wygląda praca kontrolerów ruchu lotniczego? Weszliśmy na wieżę i do Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Wideo
od 16 lat
Każdy samolot znajduje się pod ich opieką. Najpierw dbają o start, potem o całą drogę, aż do powietrznej granicy kraju. - To miejsce, gdzie zbiegają się wszystkie nitki i wszystkie służby odpowiadające za zarządzenie przestrzenią, nadzór i kontrolę ruchu lotniczego nad Polską - słyszymy. Weszliśmy do Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, które znajduje się w Warszawie, obok lotniska Chopina.

Przypominamy nasz artykuł z sierpnia 2023 roku.

Spis treści

Co dzieje się na wieży?

- Obserwowanie z tego miejsca wschodów i zachodów, startów i lądowań naprawdę przyciąga. Jestem pewna, że 90 proc. osób zostanie tu do emerytury. Ja tak zamierzam - mówi mi Eliza Kureth, kontroler ruchu lotniczego z wieloletnim doświadczeniem. Rozmawiamy na wieży kontroli ruchu lotniczego na Okęciu w Warszawie. To charakterystyczna, przeszkolona kopuła znajdująca się na każdym lotnisku. Z tego miejsca, kilkanaście metrów nad ziemią, jak na dłoni widać pas startowy. W trakcie rozmowy obserwujemy startujące i lądujące samoloty. Nic nie dzieje się tu bez zgody kontrolerów, którzy są czasem „oczami pilotów”.

- _Zbieramy informacje z różnych źródeł, często niedostępnych dla pilotów, a następnie przetwarzamy, filtrujemy i przekazujemy załodze. Albo podczas startu i kołowania, albo podczas lądowania. Czasami wydajemy też konkretne polecania, żeby lot odbył się bezpiecznie _– mówi Kureth. W tle słyszymy jak kontrolerzy spokojnie, lecz stanowczo przekazują załodze informacje. „Maksimum informacji, minimum treści” – takie motto przyświeca wielu kontrolerom. Chodzi o to, by komunikaty były precyzyjne, jasne i klarowne. Dzięki temu ruch na lotnisku może odbywać się płynnie.

Tak wygląda praca kontrolera ruchu lotniczego
Piotr Wróblewski

Każdy samolot, który rozpoczyna podróż, musi dostać zgodę z wieży na lot. Kolejny kontroler pozwala na kołowanie do pasa, a jeszcze inny na start. To złożony system, który ma przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo.

- Moja praca związana jest ściśle z lotniskiem. Ruch samolotów na płycie lotniska, starty, to co się dzieje tuż przed startem i tuż przed lądowaniem. Poza tym tzw. strefa kontrolowana lotniska, czyli obszar mniej więcej całej Warszawy do wysokości pół kilometra. Potem przekazujemy samolot pod opiekę kontrolerów, którzy pracują w kontroli zbliżania – wyjaśnia Eliza Kureth.

Zbliżanie, czyli odwrócony tort

Dla wielu kontroler ruchu lotniczego kojarzy się z wieżą. To jednak tylko wycinek całego zawodu, który w Polsce wykonuje aż 585 osób. Wśród nich:

  • kontrolerów wieżowych (TWR) jest 265
  • kontrolerów obszarowych (ACC) jest 181,
  • kontrolerów zbliżania (APP) – 139.

Z wieży przenosimy się do ogromnej sali, z której płyty lotniska i pasa startowego już nie widać. To Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym, gdzie pracują kontrolerzy obszarowi, którzy zajmują się ruchem na terenie całej Polski, a także kontrolerzy zbliżania, nadzorujący stąd samoloty lecące z i do lotnisk w Warszawie, w Modlinie, w Łodzi i częściowo w Radomiu.

- To miejsce, gdzie zbiegają się wszystkie nitki i wszystkie służby odpowiadające za zarządzenie przestrzenią, nadzór i kontrolę ruchu lotniczego nad Polską – tłumaczy nam Tomasz Wojciechowski, kontroler ruchu lotniczego i kierownik zmiany.

Tak wygląda praca kontrolera ruchu lotniczego
Piotr Wróblewski

Podział pracy wygląda następująco. Chwilę po opuszczeniu lotniska, samolot trafia spod kurateli wieży pod opiekę kontrolerów zbliżania, siedzących przed radarami w Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym. O tej pracy opowiada nam Michał Siejko, kontroler warszawskiego zbliżania.

- Zbliżanie to „odwrócony tort”. Górna jego część ma ok. 100 km szerokości, a wysokość ok. 8 km. Im bliżej lotniska tym ten tort bardziej się zwęża. Chodzi o to, by cały ruch lotniczy zlatujący się z różnych kierunków doprowadzić do lotniska i odseparować od wszystkich statków powietrznych, które odlatują – słyszę.

Kontrolerzy, jak słyszę, pilnują kropek na ekranie. To samoloty przelatujące w ich sektorze. Muszą się nimi zaopiekować. W całym kraju za zbliżanie odpowiadają cztery ośrodki: w Warszawie, w Poznaniu, w Gdańsku i w Krakowie.

Wygląda to następująco.

- Naszym zadaniem jest ustawienie dziesięciu zlatujących się samolotów w odpowiednią kolejkę, porozdzielanie ich od samolotów odlatujących, przeprowadzenie pomiędzy frontami atmosferycznymi i burzami, a także pilnowanie, by czekały w „holdingach”, gdy warunki nie pozwalają na lądowanie. Jest tego trochę – przyznaje Michał Siejko.

To praca inne niż wszystkie. Nie ma mowy o przestojach czy momentach, gdy Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym jest zamknięte. Kontrolerzy pracują przez cały rok, we wszystkie święta, a także w weekendy. Zwyczajna zmiana trwa 7,5 godziny. Przy urządzeniach kontroler pracuje najpierw dwie godziny, następnie ma godzinną przerwę i znów dwie godziny pracy. Ostatni „slot” jest nieco krótszy i trwa półtorej godziny. Czas pracy kontrolerów jest restrykcyjnie sprawdzany i limitowany. Tak samo jak w przypadku pilotów lotniczych. Chodzi o bezpieczeństwo.

Tak wygląda praca kontrolera ruchu lotniczego
Piotr Wróblewski

- Zaczynamy od przegotowania teoretycznego. Sprawdzamy co może nas spotkać na stanowisku operacyjnym, jakie urządzenia będą dla nas przygotowane specjalnie, jak kształtuje się pogoda na obecną chwilę czy może służby wojskowe będą nam „dokuczały” danego dnia. Każdy z nas może pracować na różnych sektorach. Osoba zarządzająca wskazuje, w którym miejscu potrzeba nas więcej, a gdzie mniej – tłumaczy Tomasz Wojciechowski, kontroler obszaru, a także kierownik zmiany.

- Bardzo ważne jest, żeby mieć więcej niż jedno rozwiązane dla danej sytuacji. Mamy taki slogan „expect the unexpected”, oczekuj nieoczekiwanego. Za każdym razem gdy coś się dzieje, możemy liczyć na nasze przygotowanie i efekt ciągłych, dodatkowych szkoleń. Poza tym obok nas siedzi inny kontroler, człowiek, który jest dokładnie tak samo wyszkolony jak my. Także praca zespołowa również jest u nas ważna – dodaje.

W niektórych rankingach kontroler ruchu lotniczego uważany jest za najbardziej stresujący zawód na świecie. Moi rozmówcy przekonują, że ta praca to duża odpowiedzialność. Ich zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim, którzy są na pokładzie danych samolotów. Z drugiej strony, każdy z rozmówców przyznaje, że to praca, a zarazem hobby.

- Wiele osób nie oddałoby tego zawodu za żadne skarby. Ale trzeba dodać, że wszyscy przechodzimy bardzo długie i trudne szkolenie. Po jego ukończeniu (a kończą je tylko najlepsi – red.) doskonale wiemy co robić. Zdarzają się także sytuacje awaryjne. Jesteśmy wtedy ich uczestnikiem. Nawet w sytuacji, gdy nie jesteśmy w stanie nic zrobić, musimy zapewnić bezpieczny i szybki powrót na lotnisko. „Rozgonić” inne samoloty – opowiada Michał Siejko.

Kontrolerzy zdają sobie sprawę, że czasem pojawią się sytuacje awaryjne. Mimo, że lotnictwo to najbezpieczniejszy środek transportu, to zdarzają się również wypadki. Jest ich niezmiernie mało, lecz zostają w pamięci. - Byłem szkolony przez kontrolerów, którzy na własne uszy usłyszeli „Cześć, giniemy!” od załogi samolotu, który rozbił się w Lesie Kabackim – dodaje. Chodzi o katastrofę samolotu Ił-62 M „Tadeusz Kościuszko”, który spadł 9 maja 1987 roku w Lesie Kabackim pod Warszawą.

Tak wygląda praca kontrolera ruchu lotniczego
Piotr Wróblewski

Obszar, czyli żegluga nad Polską

Po starcie, gdy samolot znajdzie się mniej więcej sto kilometrów od lotniska, przechodzi w ręce – a właściwie głosy – kontrolerów obszaru. To osoby zajmujące się przelotami nad terytorium całej Polski.

- Zajmujemy się tymi wszystkimi statkami powietrznymi, które naruszą i „przebiją” granice naszej przestrzeni powietrznej, które została nam dedykowana. To również samoloty przelatujące tranzytem - wyjaśnia Tomasz Wojciechowski.

Jak przyznaje, nazwa „statek powietrzny” nie jest przypadkowa. Część słownictwa, a także zasad dotyczących lotnictwa została zaczerpnięta z żeglarstwa. To dlatego Polska zarządza ruchem lotniczym nad terytorium kraju, ale także nad częścią Morza Bałtyckiego. Tereny wodne, przygraniczne, zostały podzielone między sąsiadujące państwa. Tak, by w każdym momencie statek powietrzny był nadzorowany przez kontrolera.

Praca kontrolera ruchu lotniczego jest niezwykle odpowiedzialna, ale również dobrze płatna. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej organizuje kursy dla chętnych. W sumie trwają one aż dwa lata, a na kolejnych etapach wyłaniani są najlepsi kandydaci. Na koniec zostaje ich kilku, który mają idealne predyspozycje do zawodu. Nie chodzi nawet o wykształcenie, gdyż na do udziału w rekrutacji wystarczy zdana matura. Gdy zaczynają pracę, najczęściej są tu aż do emerytury.

- Staramy się nie zabierać pracy do domu, ale jest to bardzo trudne. Będąc na leżaku na Mazurach patrzymy w niebo i mówimy, „o to droga B20, to może być rozkładowy samolot”. To dodatkowy smaczek takiego bardzo głębokiego wejścia w ten zawód – przyznaje Tomasz Wojciechowski.

- Zabawne są sylwestry, bo mało kto chce wtedy latać. Ruch lotniczy wygasa po godzinie 22. My oczywiście cały czas tu jesteśmy, bo pracujemy nawet, gdy nikt nie leci. W sylwestra często przebieramy się. Mamy kilka wspólnych zdjęć. Było całkiem zabawnie – wspomina Michał Siejko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto