Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Materla o walce z Khalidovem: Nie będziemy się uśmiechać

Maurycy Brzykcy
- Nie boję się wyzwań - mówi Michał Materla, mistrz federacji KSW w wadze średniej. 28 listopada podczas gali w Krakowie zmierzy się ze swoim dobrym znajomym - Mamedem Khalidovem, chociaż wcześniej obydwaj zapewniali, że nigdy nie podniosą na siebie ręki. Z Materlą rozmawialiśmy m.in. o walce na KSW 33, incydencie z nożem i wychowywaniu synów.

Michał Materla (rocznik 1984) to zawodnik mieszanych sztuk walki, członek Berserkers Team Szczecin. Mistrz federacji KSW w wadze średniej (do 84 kg). Podczas walki wieczoru KSW 33 w Krakowie stoczy pojedynek z innym mistrzem - Mamedem Khalidovem, który po przerwie, związanej z operacją kręgosłupa, wraca do klatki.

**Zobacz też:

Mamed Khalidov: Spuściłem Pudzianowi łomot [rozmowa naszemiasto.pl]

**

Gdybyś miał się teraz komuś przedstawić, kto nie śledzi sportów walki i MMA, to co byś powiedział? Jakim jesteś typem zawodnika?

Michał Materla to nieustępliwość, charakter i konsekwencja.

Przez wiele lat Ty i Mamed odmawialiście walki ze sobą. Mówicie, że ulegliście presji kibiców. Ale który z Was jako pierwszy powiedział: "może jednak powinniśmy się zmierzyć?"

To było wspólne spotkanie, m. in. z włodarzami KSW. Nie kazali nam razem walczyć, ale poprosili nas o to. Powiedzieli, jaka jest sytuacja w tej kategorii, jakie są naciski fanów. Można powiedzieć, że to była wspólna decyzja.

Pieniądze podobno nie grają tu roli, cały czas podkreślacie rolę kibiców w zorganizowaniu starcia. Ale mimo wszystko zapytam, czy to będzie najbardziej dochodowa walka w Twojej karierze?

Tak.

Czy walka Materla - Khalidov może być punktem zwrotnym w Waszych karierach?

To może być o tyle fajna walka, że w końcu rozstrzygniemy spór, kto jest najlepszy w wadze do 84 kilogramów. Jeżeli wygram ten pojedynek, a tak mi się wydaje, to dostanę miał naprawdę dużego kopa do dalszej pracy i motywację.

A czy nie jest tak, że któryś z Was dużo straci na tej walce? Obaj jesteście uważani za mistrzów, choć Mamed bez pasa. I po tym starciu ktoś spadnie z tego piedestału kategorii średniej.

Wydaje mi się, że więcej do stracenia na tej walce ma Mamed. On jest faworytem, a ja jestem postrzegany jako "underdog" (zawodnik z mniejszą szansą na wygraną - przyp. red.).

Dlaczego nie jest odwrotnie? To przecież Ty masz pas mistrzowski w tej kategorii. Chodzi o ostatnie świetne pięć lat Mameda, kiedy wszystko wygrywał?

Wydaje mi się, że tak. Jeżeli spojrzeć na te ostatnie pięć lat w wykonaniu Mameda, to naprawdę trzeba docenić zarówno jego rywali, jak i sposób, w jaki kończył wszystkie pojedynki. Tam nie było żadnych niedomówień, kto za każdym razem był lepszy. Kibice mieli przyjemność z oglądania jego walk. Ja również czerpałem z nich inspirację. Przyszedł moment, w którym wydaje mi się, że znalazłem właściwą drogę, żeby zaprezentować w klatce to, co chcę. Nie boję się wyzwań.

A nie boisz się, że ta walka może nie być tak efektowna, jak wszyscy liczą?

Zawsze z dużej chmury może być mały deszcz i ciężko na to pytanie odpowiedzieć.

Ludzie, którzy znają mój styl walki, wiedzą, że raczej nudno nie będzie. Ja nie będę czekał. Materla nie czeka.

SZYMON STARNAWSKI / POLSAK PRESS

Znacie się dobrze. Jesteście w stanie się jakoś zaskoczyć? Mówiłeś o tym, że tu trzeba wciągnąć rywala w jakąś pułapkę.

No tak, znamy się dobrze. Tu faktycznie może będzie trzeba wypuścić kogoś na jedną akcję, a zastosować inny wariant. Ale mówimy już o sytuacji w parterze, a pytanie, jak w tym parterze się znajdziemy, kto kogo pierwszy obali. Scenariuszy może być wiele.

Niektóre zapowiedzi pojedynków KSW są pełne gniewu, zawodnicy nie lubią się, chcą sobie dać mocny wycisk w klatce. Aż trudno uwierzyć, że do starcia z Mamedem będziesz podchodził tak samo, jak do tych z Jayem Silvą, kiedy rywal mocno Cię prowokował.

Mamy z Mamedem przynajmniej po 12 lat kariery za sobą. Nie musimy się nienawidzić, nie potrzebujemy tzw. trash talking, żeby stoczyć ze sobą pojedynek. Ale uwierz mi, nie będziemy się do siebie uśmiechać w klatce.

Usłyszałem ostatnio, że Mamed ma lepszą genetykę, jest może trochę silniejszy, ale Ty więcej pracujesz, masz lepszą wydolność. Zgodziłbyś się z taką opinią?

Jest w tym dużo racji. Jestem pracusiem, który uwielbia spędzać godziny na treningach. Sprawia mi to przyjemność. Mamed jest atletyczny, dobrze porozciągany i to są jego zalety, które wykorzystuje w walkach.

Trener mentalny to nowość w Twoich przygotowaniach. Jak wyglądają takie zajęcia?

Trener mentalny towarzyszy mi w tym spotkaniu, to pani Maja. Na zajęciach skupiamy się na tym, co czuję i myślę oraz nad tym, co powinienem myśleć w czasie walki i tuż przed nią.

Czy decyzję o zajęciach z trenerem mentalnym podjąłeś dopiero przed starciem z Khalidovem?

To była sugestia mojego trenera od boksu, Karola Chabrosa, który nawiązał z Mają współpracę pod kątem swoich zawodników. To się sprawdziło i Karol zasugerował mi ten pomysł. Jestem osobą otwartą i nie miałem z tym żadnego problemu. Jak na razie, jestem bardzo zadowolony ze współpracy.

Niedawno wróciłeś z USA. Który raz byłeś w Stanach w American Kickboxing Academy w ramach przygotowań do walki z Mamedem?

To był już siódmy wyjazd.

Sparowałeś tam m. in. z pretendentem do pasa 84 kg w UFC - Lukiem Rockholdem. Jak dużo brakuje Ci do jego poziomu?

Powiem ci szczerze, w Stanach treningi techniczne to są treningi techniczne, ale gdy jest sparing, to jest ostra napier***anka. Tam nie ma półśrodków i miziania się. Tam każdy wchodzi do klatki i chce drugiemu urwać głowę. Tak jak w normalnej walce. Uważam, że w Stanach wypadłem bardzo dobrze.

Podobno zrobiłeś tak dobre wrażenie, że chcieli Cię tam już zostawić.

Może nie zostawić, ale na pewno byłem równie dobrym sparingpartnerem dla Rockholda, jak on dla mnie.

SZYMON STARNAWSKI / POLSAK PRESS

Kiedy trenuje się już w USA, sparuje z gwiazdami tamtejszego MMA, to serce nie wyrywa się z piersi, by walczyć dla największej w świecie federacji - UFC?

Wyrywa się, nie da się ukryć. Każdy jednak w życiu musi obrać pewną drogę. Moja droga jest taka, że na razie mam kontrakt lojalnościowy z federacją KSW. Póki nie wypełnię kontraktu do końca, nie mogę myśleć o innych federacjach. Choćby o UFC, gdzie kontrakty są ekskluzywne.

Ale droga do UFC nie jest zamknięta?

Oczywiście, że nie. Ale trzeba zdać sobie sprawę z tego, że ja mam już 31 lat. Posiadam dwójkę dzieci, chciałbym je świadomie wychowywać. Podobnie wnuki. Pierwsza rzecz związana z UFC to walki, wyjazdy, długie chwile poza domem. A druga sprawa, to negatywne efekty sportów walki, które mogą wyjść na stare lata.

Mam wrażenie, że zawodnicy MMA powoli przebijają popularnością bokserów, przynajmniej w Polsce?

Tak, powoli. Może nie biją ich jeszcze na głowę, jeżeli chodzi o popularność, ale zbliżają się do tego poziomu. Mówimy oczywiście o topowych bokserach, jak choćby Artur Szpilka czy Mateusz Masternak. Rozpoznawalność jest podobna.

MMA na olimpiadzie jako jedna z dyscyplin - to Twoim zdaniem realne?

Będzie o to ciężko. Jest duże lobby innych sportów, które nie chcą wpuścić MMA do olimpijskiego grona. MMA może skraść kibiców innym dyscyplinom, może skraść show, tak mi się wydaje. Już kiedyś próbowano coś podobnego wprowadzić, czyli pankration (dyscyplina będąca połączeniem boksu i zapasów - przyp. red.). Współcześnie struktury olimpijskie mocno się mieszają. Niedawno chciano przecież wyrzucić z igrzysk nawet zapasy, jeden z najstarszych sportów.

Przeciwnicy MMA posłużą się argumentami brutalności czy licznymi kontuzjami w MMA, ale ostatnie badania pokazują, że to bokserzy mają więcej urazów w swoim sporcie.

Tak, bo zawodnicy MMA mają możliwość małej ucieczki, zejścia do parteru. Bokserzy rywalizują cały czas w stójce i przyjmują dużą liczbę ciosów.

Co po zakończeniu kariery? Masz skonkretyzowane plany na przyszłość? Własny biznes, show-biznes?

Chciałbym oczywiście zostać przy sporcie. Mam garstkę przyjaciół, z którymi cały czas coś sobie biznesowo myślimy, ale zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Na razie jeszcze mam dużo czasu.

Nie chciałbyś pracować z dziećmi, uczyć ich podstaw sportu?

Bardzo bym chciał, ale na razie nie mam na to czasu. Przede mną jeszcze kilka lat kariery i dobrze się z tym czuję. Chcę inwestować w siebie, rozwijać się, jeździć na zgrupowania, zdobywać wiedzę. Staram się pomagać kolegom w klubie swoim doświadczeniem, również mentalnie w narożniku. Myślę, że z czasem przejdzie to płynnie na szkolenie młodszych zawodników.

Będziesz naciskał, żeby Twoje dzieci uprawiały sport?

Oczywiście, bo sport uczy dyscypliny. Mój starszy syn Marcel chodzi do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, trenuje pływanie. Oprócz tego ma trzy razy w tygodniu zajęcia na godz. 6. rano, co jest dla niego bardzo męczące. Ale mimo tego, że nie jest najlepszy u siebie w klasie, to nie dyskutuje, chodzi na basen i pływa.

Gdy byłem młodszy, bardzo chciałem, żeby synowie poszli w moje ślady, chyba nawet za bardzo. Z czasem zdałem sobie sprawę, że nie tędy droga. To ma im sprawiać przyjemność. Chcę, by mieli w życiu taką sytuację, jak ja - że robią to, co kochają i jeszcze dostają za to pieniądze.

Sebastian Wołosz

Gdybyś nie uprawiał MMA, zostałbyś sportowcem?

Nie wiem, ale miałem epizod z triathlonem. Potrzebowałem jednak chemii z trenerem, a to osiągnąłem dopiero z Piotrem Bagińskim w Berserker's Team. Po pół roku trenowania brazylijskiego jiu-jitsu, które dopiero wchodziło do Polski, pojechaliśmy trenować do Brazylii i tak to trwa do dzisiaj.

A w jaki sposób ładujesz akumulatory po treningu? Jak się regenerujesz?

Lubię poleżeć. Nie lubię spać w ciągu dnia, bo później wieczorem nie mogę zasnąć, a dla mnie najważniejsza jest regeneracja w nocy. Oczywiście, gdy się relaksuję, to słucham muzyki. Lubię wiele rzeczy, od techno przez trans po muzykę pianisty i kompozytora Ludovico Einaudiego.

Ale szczecińskiego rapera Soboty podczas gali w Krakowie nie zabraknie? To przy jego utworze wychodzisz do walki.

Oczywiście, że będzie Sobota!

Wyobrażam sobie, że masz tysiące fanek. Twoja partnerka nie jest zazdrosna, kiedy np. fanki wysyłają Ci majtki?

Nie, nie spotkałem się z takimi akcjami, żeby fanki wysyłały mi majtki (śmiech). Fani nie przekraczają granic, wszystko jest w porządku.

Pracowałeś kiedyś na bramce w nocnych klubach. Dużo ludzi po alkoholu chciało się z Tobą sprawdzać?

Nie, w momencie, gdy już mnie znali, zdawali sobie sprawę z tego, że to bez sensu, że to dla nich morderstwo.

Na koniec muszę Cię zapytać o incydent sprzed kilku miesięcy. Twój obóz trzymał się wersji, że miałeś wypadek, szczecińskie media z kolei twierdziły, że zostałeś wplątany w bójkę z udziałem noża. Możesz to wyjaśnić?

Zbieg niefortunnych zdarzeń i tyle. To już jest za mną. Teraz skupiam się tylko i wyłącznie na najbliższej walce.

Rozmawiał Maurycy Brzykcy, dziennikarz "Głosu Szczecińskiego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto