Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

AZS zaczyna wszystko od zera

Grzegorz Stępień
Miała być walka o awans, będzie heroiczny bój o utrzymanie. Jeśli szczypiorniści AZS-u Politechnika Radomska chcą zachować ligowy byt, o zakończonej w sobotę pierwszej rundzie lepiej niech jak najszybciej zapomną.

Miała być walka o awans, będzie heroiczny bój o utrzymanie. Jeśli szczypiorniści AZS-u Politechnika Radomska chcą zachować ligowy byt, o zakończonej w sobotę pierwszej rundzie lepiej niech jak najszybciej zapomną.

Trzecie od końca miejsce na półmetku rozgrywek, kiedy do niższej klasy degradowane są dwa najgorsze zespoły, musi w szeregach Akademików budzić niepokój.

- I tak jest w istocie - przyznaje Roman Trzmiel, trener AZS-u od przeszło miesiąca. Jak mówi, nie po to jednak z niejednego pieca jadł już chleb, żeby teraz usiąść i płakać nad rozlanym mlekiem.
- Wiem jaki ogrom pracy czeka naszą drużynę w przerwie między rozgrywkami i chcę ten fakt uświadomić chłopakom. Oni już rozumieją problem, teraz muszą chcieć go wspólnie rozwiązać - podkreśla szkoleniowiec.

A jeszcze pod koniec sierpnia wydawało się, że w radomskiej piłce ręcznej znów powstaje ekipa, która niebawem może zapukać do bram ekstraklasy. Zapowiadany transfer sześciokrotnego mistrza Polski Jarosława Sieczki, powrót do gry po kontuzji przepukliny kręgosłupa Karola Drabika i szeroka kadra drużyny miały być gwarantem sukcesu.

Niestety tuż przed startem rozgrywek, misternie budowane plany runęły jak domek z kart. AZS nie doszedł do porozumienia ze swoim najlepszym strzelcem z poprzedniego sezonu Arturem Grylą w wyniku czego zawodnik zrezygnował z reprezentowania barw Politechniki Radomskiej. A, że tym samym tropem poszedł jego młodszy brat - Karol, Akademicy w jednej chwili stracili dwóch wartościowych graczy. Już w trakcie rozgrywek okazało się, że Jarosław Sieczka to ze względu na uraz kolana już cień dawnego zawodnika, a nowi - Damian Cupryś, czy Kamil Stegliński, co najwyżej mogą stanowić uzupełnienie, a nie wzmocnienie kadry.

Na domiar złego, co do dziś jest tajemnicą Poliszynela, zajęcia ze swoimi podopiecznymi opuszczał Aleksander Malinowski, świetny trener (obecnie prowadzi Vive Kielce), ale mający na głowie zbyt wiele obowiązków. Nauczanie w szkole, ciągłe dojazdy do Kielc oraz podróże do Białorusi, której jest asystentem reprezentacji narodowej, musiały odbić się na formie radomskich graczy.
Szwankowała też dyscyplina w zespole. Choć nikt do chwili obecnej nie powie tego oficjalnie, Grzegorz Mroczek i Paweł Przykuta wdali się w bójkę, w jednym z radomskich klubów, przez co ten pierwszy musiał opuścić kilka spotkań. Klub ukarał ich finansowo, ale poza oszczędnościami w kasie żadnej wymiernej korzyści nie osiągnął.

Po niezłym starcie w rozgrywkach, potem w okamgnieniu radomianie tracili wszystkie swoje walory. Czarna seria porażek przedłużała się w nieskończoność, a czara goryczy przelana została w meczu z ASPR-em Zawadzkie. AZS prowadził w nim sześcioma bramkami na sześć minut przed końcem meczu, żeby przegrać spotkanie.
- Zaczynamy od zera - zakomunikował wtedy Roman Trzmiel. Jego słowa oznaczały, że przeszłość trzeba odciąć grubą kreską, bo rozdrapywanie ran nic nie da. Od trzech tygodni, zespół jest w nowym mikrocyklu treningowym, który ma spowodować wypracowanie dyspozycji pozwalającej walczyć o zwycięstwa przynajmniej z ligowymi średniakami.

Roman Trzmiel zna się na swojej robocie, ale „tak krawiec kraje, jak mu materiału staje”. AZS nie ma w składzie nawet jednego leworęcznego zawodnika, przez zagrożenie dla rywali z prawego rozegrania, a tym bardziej ze strony prawoskrzydłowego praktycznie nie istnieje. Przeciwnicy wiedzą o tym doskonale i w obronie mają ułatwione zadanie.

Rozwiązaniem z sytuacji byłoby oczywiście jakieś wartościowe wzmocnienie zespołu, ale po pierwsze rynek jest przetrzebiony, a po drugie AZS nie jest finansowym krezusem i na wysokie wydatki pozwolić sobie nie może.

Ostatnio pojawił się nawet temat powrotu do zespołu Artura Gryli. Problem w tym, że pomysłu tego nie akceptują zawodnicy, mając w pamięci jego zachowanie przed sezonem. Być może dla dobra drużyny zgodzą się jednak na powrót syna marnotrawnego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radom.naszemiasto.pl Nasze Miasto