Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobiety Radomskiego Czerwca 1976. Były bite, upokarzane, więzione, pozbawiane pracy i środków do życia

Janusz Petz
Janusz Petz
Stanisław Kowalski, prezes Stowarzyszenia Radomski Czerwiec 1976 (w środku) w towarzystwie uczestników wydarzeń w 1976 roku.
Stanisław Kowalski, prezes Stowarzyszenia Radomski Czerwiec 1976 (w środku) w towarzystwie uczestników wydarzeń w 1976 roku. Stowarzyszenie Radomski Czerwiec 1976
- To się śni po nocach do dziś. Ta krew, włosy na posadzce i mężczyźni ze zmasakrowanymi twarzami po przejściu „ścieżki zdrowia”. Żadnego nie poznałam, a przecież to byli bliscy koledzy z pracy i wszystkich dobrze znałam – wspomina Mirosława Hetman, która rankiem 25 Czerwca 1976 roku uczestniczyła w marszu z Zakładów Metalowych „Łucznik” imienia generała Karola Świerczewskiego „Waltera” pod komitet wojewódzki partii. Kobiety pamiętnego czerwca były bite, upokarzane, więzione, wyrzucane z pracy, pozbawiane środków do życia, ale dziś nie żałują, że sprzeciwiły się tamtej władzy.

Mirosława Hetman jest dziś na emeryturze, ale jeszcze dorabia. To też w jakimś stopniu skutek tamtego czerwca. Ludzie wyrzucani z pracy w lecie 1976 roku często nie mogli długo znaleźć żadnego zajęcia, niektórzy z uszczerbkiem na zdrowiu lądowali na rentach, a w wolnej Polsce mieli zbyt mały kapitał początkowy, mizerną wysługę lat i zbyt niskie zarobki, aby marzyć o dostatniej emeryturze.

Radomski Czerwiec '76. Zobacz archiwalne zdjęcia z radomskich wydarzeń

- Pamiętam wszystko dobrze. Z dziewczynami poszłyśmy pod komitet. Uciekłyśmy stamtąd, gdy już zaczęły się pojawiać oddziały milicji i zaczęli strzelać gazem i lać armatką wodną. Bocznymi podwórkami dotarłam do domu. Widziałam jak zaczęło się wybijanie szyb. Wtedy dowiedziałam się, że aresztowali już kolegów brata. Poszłyśmy więc pod komendę milicji na Kilińskiego. Robiliśmy szum ze względu na aresztowanie ludzi. Zostaliśmy pobici pałkami milicyjnymi i aresztowani – wspomina Mirosława Hetman. Miała szczęście, że nie trafiła na „ścieżkę zdrowia”. - Ale widziałam jak bili chłopaków. To był straszny widok. wieziono mnie do aresztu na Grochowie w Warszawie. Pierwszy wyrok ostałam zaocznie, nie zawieziono mnie na rozprawę do Radomia. Po dwóch miesiącach dostałam zawiadomienie, że mam kolejną sprawę. Tym razem milicjantka założyła mi sprawę, że ją obraziłam na komendzie – mów Miro ława Hetman. Odsiedziała 3 miesiące. Po wyjściu z więzienia, pod koniec września zjawiła się w pracy. Tutaj czekało na nią już karne zwolnienie z pracy.

Pozostała bez pracy, środków do życia. Pomagała mama. gdzie nie mogła znaleźć zajęcia. Pomogła jej lekarka, u której się leczyła Zatrudniono ją w spółdzielni inwalidów „Nowe życie”. Czerwcowe przeżycia spowodowały, że wcześniejsza choroba nasiliła się. przeszła rentę. Była na niej przez 25 lat, co musiało mieć wpływ na dzisiejszą mizerną emeryturę. - Nigdy nie żałowałam. Wie pan podwyżki cen mięsa to była tylko kropla, która przelała czarę. Dziś bym też poszła pod komitet upomnieć się o to, co się ludziom należy. Całe lata śniły mi się te obrazki z tamtego czerwca. Próbowałam wiele razy wyrzucić to z głowy, ale niestety tak się nie da – mówi Mirosława Hetman.

Mirosława Żak 25 czerwca 1976 roku miała niespełna 18 lat. Pracowała w Radomskiej Wytwórni Telefonów. Pamięta jak pracownicy Zakładów Metalowych "Łucznik" dotarli z pochodem do jej zakładu, aby namówić pracowników "telefonów" do wspólnego protestu. Niewielu zostało w zakładzie. Większość ruszyła ulicą Struga na zachód. Pochód dotarł do firmy ZREMB, potem do Zakładów Mięsnych, wreszcie ulicą Żeromskiego pod komitet. Była świadkiem wszystkich wydarzeń pod komitetem wojewódzkim partii. Nie została aresztowana. Jechała wówczas w pochodzie na słynnym wózku akumulatorowym, co wówczas mogło oznaczać potężne problemy. Gdy przyszła nazajutrz do pracy od razu od kolegów dowiedziała się, że będą problemy. Nie czekała już na zwolnienie z pracy. Wróciła na chwilę do domu i potem długo ukrywała się. Do Radomskiej Wytwórni Telefonów oczywiście nie było powrotu, wszyscy "namierzeni" uczestnicy manifestacji otrzymywali karne zwolnienia z pracy. Dokument poświadczający jej ówczesną pracę odebrała zresztą niedawno. Przez niemal dwa lata nie mogła się nigdzie zatrudnić. Wreszcie "po znajomościach" przyjęto ją do pracy w szpitalu. - Niczego nie żałuję. Nawet dziś wsiadłabym na ten wózek chociaż teraz mam już swoje lata. Przecież od nas zaczęło coś ważnego. Protestowaliśmy nie tylko dla siebie - mówi Mirosława Żak.

Przed kilku laty redakcja Echa Dnia zachęcała uczestników robotniczego protestu do dzielenia się swoimi wspomnieniami i doświadczeniami z pamiętnego czerwca. Swoją historię opowiedziała nam nieżyjąca już dziś Marianna Krawczyk. W czerwcu 1976 miała 37 lat, mieszkała w Radomiu, wychowywała pięcioro dzieci. - Było biednie, bardzo biednie - opowiadała - Mąż już wtedy praktycznie się nami nie interesował, zalegałam z czynszem, by przeżyć, musiałam nie tylko pracować jako sprzątaczka w Zakładach Metalowych, ale jeszcze dorabiać. Wczesnym rankiem roznosiłam mleko, popołudniami prałam na zlecenie spółdzielni.

25 czerwca, gdy przyszła rano do zakładów zobaczyła zbierających się na placu ludzi. Wiedziała, że buntują się przeciwko zapowiedzianym podwyżkom cen. Od razu postanowiła przyłączyć się do protestujących.
- Ludzie nie chcieli usłuchać partyjnych bonzów i związkowych działaczy, którzy nawoływali do spokoju i rozejścia. Co więcej, wysłane też zostały delegacje do sąsiednich zakładów. Po wyjściu za bramę dołączyły do nas zakłady materiałów ogniotrwałych oraz "blaszanka" - relacjonowała Marianna Krawczyk.

Z przemarszu ulicami Radomia najlepiej zapamiętała błogosławiącego im księdza Romana Kotlarza, którego znała osobiście. Potem znalazła się pod gmachem Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
- Dla mnie to nie był żaden gmach, tylko "pałac" - prostowała - Legendy chodziły o tym, co się tam znajduje i jakie luksusy maja dygnitarze. Ludzie domagali się rozmów z I sekretarzem, ja znalazłam się w składzie delegacji, które weszła do środka, by go do tego nakłonić. Janusz Prokopiak przyjął nas w gabinecie, stał przy oknie. Był grzeczny, zgodził się wyjść do tłumu. Przemawiając obiecał, że skontaktuje się ze swoimi władzami i da odpowiedź. Ale ludzie nie doczekali się odpowiedzi i to ich chyba najbardziej zdenerwowało.

Z myślą o dzieciach chciała bezpiecznie wrócić do domu. Nie udało się. Marianna Krawczyk: - Na Żeromskiego zobaczyłam dwóch umundurowanych zomowców, którzy szli z dwoma cywilami. Pałkami wybili szybę w sklepie. Nie wytrzymałam i razem z kobietą, która prowadziła wózek z dzieckiem i 3-4 letniego syna za rękę zareagowałam. Krzyczałyśmy "po co to robicie?", "przestańcie". I wtedy się w nich zagotowało. Rzucili się na nas, kopnęli chłopczyka, wywrócili wózek, ja nad głową zobaczyłam pałkę. Zostałam uderzona, straciłam przytomność. Ocknęłam się w piwnicy pobliskiej kamienicy. Kto mnie tam zaniósł - nie wiem. Byłam strasznie potłuczona, z głowy zwisał mi pokrwawiony strzęp skóry, najbardziej bolała mnie jednak ręka. Ktoś skontaktował się z doktorem Lechem Izbickim. Najpierw wstępnie opatrzył mnie w piwnicy, a potem, również po kryjomu w szpitalu na ulicy Malczewskiego. Na głowie miałam założony opatrunek, na rękę gips. Pamięta, że do domu została zawieziona prywatnym samochodem. Przestraszyła się, bo w mieszkaniu nie było dwóch starszych córek. Okazało się, że śledzą one to, co się dzieje z dachu kamienicy. Zeszły, gdy zaczął im dokuczać rozpylany przez zomowców gaz łzawiący. Marianna Krawczyk nie miała zwolnienia lekarskiego, bała się nawet je wziąć. W pracy wzięła urlop wypoczynkowy. Udało jej się uniknąć aresztowania i prześladowań.

Z opracowań Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że to właśnie kobiety zapaliły iskrę, która 25 czerwca 1976 roku przerodziła się w Radomiu w ogień buntu. To właśnie na wydziale P-6 o godzinie 7 rano zakładów „Waltera” kobiety zainicjowały przestój, do którego dołączyli mężczyźni i który przerodził się w otwartą rewoltę, a ta rozlała się po całym mieście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kobiety Radomskiego Czerwca 1976. Były bite, upokarzane, więzione, pozbawiane pracy i środków do życia - Echo Dnia Radomskie

Wróć na radom.naszemiasto.pl Nasze Miasto