Pan Robert Sieradzki jest niepełnosprawnym mieszkańcem Radomia. Porusza się o kulach. Już nie raz zwracał się do nas z prośbą o interwencję. Między innymi wtedy, gdy kontroler biletów w autobusie miejskim nie uznał jego legitymacji osoby niepełnosprawnej, wystawionej i zatwierdzonej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ponieważ nie miał... czytnika kodów QR. Wówczas dostał mandat. Interweniował również w sprawie braku platformy schodowej dla niepełnosprawnych w budynku Urzędu Miejskiego przy ulicy Moniuszki w Radomiu. Argumentował to tym, że chciał spotykać się z radnymi podczas sesji. Jego starania przyniosły zamierzony skutek.
CZYTAJ KONIECZNIE:Radom. Niepełnosprawny dostał mandat, bo kontroler w autobusie nie miał... czytnika kodu
Nie pomogła niepełnosprawnemu?
Robert Sieradzki zwrócił się do nas po raz kolejny. W piątek, 13 marca przez godziną 16 czekał na Wólce Klwateckiej na autobus zarządzany przez Miejskiego Przedsiębiorstwo Komunikacji linii numer 23. Przyjechał pojazd oznaczony numerem bocznym 898, którym kierowała kobieta.
- Chciałem wsiąść do autobusu, ale niestety za daleko podjechał od krawężnika. Trudno, to się każdemu może zdarzyć. Poprosiłem jednak kierującą o opuszczenie platformy, która umożliwiłaby mi wejście do autobusu miejskiego - tłumaczy Robert Sieradzki. Niestety, później spotkała go bardzo niemiła sytuacja.
- Kierująca autobusem odmówiła, ponieważ tłumaczyła się obawą o zakażenie koronawirusem. Postanowiłem zadzwonić do dyspozytora Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji i dopiero po jego interwencji, kobieta opuściła mi tą platformę, dzięki czemu mogłem pojechać tam, gdzie chciałem- opowiada nam Robert Sieradzki.
- To było bardzo przykre. Nasuwają się pytania. To, że jestem osobą niepełnosprawną, od razu musi znaczyć, że jestem zakażony koronawirusem? Czy radomska komunikacja miejska, jest dostępna dla takich osób jak ja? - pyta retorycznie Sieradzki, który jednocześnie zaznaczył, że chce wyjaśnić całą sprawę.
„Koronawirus utrzymuje się na powierzchniach”
W sprawie Roberta Sieradzkiego i kierującej autobusem miejskiej poprosiliśmy o komentarz Dawida Putona, rzecznika prasowego Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji.
- Z tej sytuacji było tak na prawdę inne wyjście. Kierująca powinna zamknąć drzwi i spróbować podjechać jeszcze raz pod krawężnik znacznie bliżej, aby osobie niepełnosprawnej było łatwiej wejść - tłumaczy Puton. - Jeśli pismo trafi do nas, to przekażemy je do operatora autobusu i to oni zdecydują, co należy zrobić ze sprawą. My oczywiście będziemy kontrolować i nadzorować sprawę. Jako Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji nie odpowiadamy za kierowców, ale oczywiście nie popieramy zachowania kierującej - kontynuuje Dawid Puton. - Pamiętajmy, że koronawirus może utrzymywać się na powierzchniach. Jestem jednak całkowicie przekonany, że kierująca nie lekceważyła osoby niepełnosprawnej, ale bała się po prostu o swoje zdrowie - kończy rzecznik.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?