Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po tragedii na IX Półmaratonie Radomskiego Czerwca. Zawodnik zmarł tuż przed metą. Jak do tego doszło?

Agnieszka Rudnicka
Agnieszka Rudnicka
W niedzielę, 27 czerwca o godzinie 9.15, aż 550 biegaczy z całej Polski wystartowało w dziewiątym już Półmaratonie Radomskiego Czerwca' 76. Pod koniec trasy, tuż przy samej mecie jeden z zawodników, 49-letni mężczyzna, upadł i stracił życie. Dlaczego doszło do tak strasznej tragedii? Zapytaliśmy o to organizatora biegu i lekarza, który był obecny podczas akcji reanimacyjnej.

Do pokonania trudnej, 21-kilometrowej trasy podczas bardzo uciążliwych warunków pogodowych na pewno należało się dobrze przygotować. Każdy decydujący się na takie wyzwanie, czyni to na własną odpowiedzialność. Wielu zawodników jednak startowało po raz kolejny w tym kultowym biegu, miało więc za sobą bogate doświadczenia pod kątem takich, a niekiedy nawet dłuższych dystansów.

Zdaniem większości zawodników półmaratońska trasa ulicami miasta była bardzo dobrze przygotowana. Co kilka kilometrów stały punkty nawadniające, wolontariusze podawali w kubeczkach wodę, izotonik i colę, na chodnikach ustawiono kurtyny wodne, był także jeden na 10-kilometrowej pętli wąż z intensywnie tryskającą wodą.

Każdy uczestnik takiego biegu podczas upalnego lata powinien doskonale zdawać sobie sprawę ze skali trudności i przeszkód, jakie będzie musiał w takich warunkach pokonać.

Startował od wielu lat...

49-letni zawodnik, podczas biegu, upamiętniającego wydarzenia Radomskiego Czerwca 1976 roku, upadł 50 metrów przed metą. Przed upadkiem zdążył tylko wypowiedzieć słowa, kierowane w stronę stojącego obok kolegi: - Ratuj mnie, Adam...

Reanimacja, którą kierował doktor Grzegorz Krawczyk, również uczestnik tego półmaratonu, trwała ponad pół godziny, ale niestety, zakończyła się fiaskiem. Młody, zaprawiony, wieloletni biegacz zmarł na samym końcu trasy, gdy meta była w zasięgu jego ręki.

Tragedia w czasie Półmaratonu Radomskiego Czerwca'76! Nie żyje uczestnik biegu

Dlaczego doszło do tak wstrząsającego wydarzenia? Kto zawinił? Czy czegoś podczas organizacji biegu nie dopatrzono? Czy sam biegacz nie był dostatecznie dobrze przygotowany? Czy chorował? To pytania, które zadają sobie wciąż organizatorzy półmaratonu, lekarze, zawodnicy, świadkowie wydarzeń.

- Znaliśmy się z tym biegaczem bardzo dobrze - opowiada Tadeusz Kraska, prezes stowarzyszenia Biegiem Radom, wstrząśnięty tym katastrofalnym wydarzeniem. - Niedawno został członkiem komisji rewizyjnej naszego stowarzyszenia. Dzień wcześniej, w sobotę, przebiegł symboliczny bieg na stadionie "Mila Radości" (dystans 1609 metrów). Zadowolony, uśmiechnięty, zawsze niezwykle serdeczny. Był w bardzo dobrych stosunkach z ojcem, którego ostatnio również udało mu się namówić do aktywności fizycznej. W Półmaratonie Radomskiego Czerwca startował kilka razy, a trzeba dodać, że warunki pogodowe podczas biegu w tym roku były ciężkie, ale nie najgorsze - relacjonuje organizator wydarzenia, który także jest biegaczem z bardzo bogatą przeszłością - przebiegł 150 maratonów.

Od czego zależy sukces?

Uczestnicy Półmaratonu Radomskiego Czerwca bardzo różnie oceniają okoliczności biegu w tym roku.

- Wszystko zależy od dnia, samopoczucia, aktualnej sytuacji zdrowotnej - komentuje jeden z biegaczy. - Można biegać maratony i półmaratony co miesiąc i czuć się znakomicie, aż pewnego dnia coś się niespodziewanego dzieje, jakaś struna nagle pęka. Może to być nagłe osłabienie organizmu, niby drobna infekcja, której w jakiś szczególny sposób nie odczuwamy. Wtedy wystarczy fatalne przeciążenie organizmu, by nie wytrzymać - opowiada maratończyk.

- Umierają zdrowi biegacze i nikt nie potrafi określić, dlaczego - dodaje Tadeusz Kraska. - Sam miałem zawał na jednym z półmaratonów. Lekarze nie potrafili mi powiedzieć, dlaczego tak się stało i co będzie dalej. Biegacze należą do jednej z najzdrowszych grup społecznych. Większość z nich wykonuje badania lekarskie, dba o odpowiednie odżywianie, sen. Nie umiemy określić, dlaczego czasem tak tragicznie się to kończy.

- To tak, jak z prawem jazdy, które formalnie przyznaje się po kątem zdanego egzaminu. To tylko dokument, a co nastąpi dalej, jak kierowca będzie zachowywał się na jezdni jest nieprzewidywalne - twierdzi Andrzej Niemirski, lekarz z Warki, który sam brał udział w półmaratonie i był obecny w czasie reanimacji chorego.

Dzień nie należał do najłatwiejszych

Z reguły koniec czerwca to dni upalne i słoneczne. Każdy z uczestników półmaratonu zaczynającego się rankiem (godzina 9.15), a trwa około dwóch godzin, doskonale wie, czego się może na takiej trasie spodziewać. Na pewno nie można biec bez wody i izotoniku, czyli płynu z elektrolitami i glukozą. Organizatorzy zadbali, by na trasie takich punktów było wiele.

- Nie wiemy jednak, jak będą zachowywali się biegacze. Każdy jest inny. Na pewno staż biegania uczy, jakich błędów należy unikać. Ale startują też zapaleńcy, którzy pragną iść na żywioł - mówi jeden z uczestników.

- Sam znam ludzi, którzy biegają maratony i nie spożywają ani kropli picia. Przykładem jest Wanda Panfil, mistrzyni świata w maratonie - zdradza Tadeusz Kraska.

- Dzień od początku był ciężki - wspomina biegaczka, której udało się szczęśliwie dobiec do mety i zdobyć II miejsce w swojej kategorii wiekowej. - Od początku bardzo przygrzewało. Większa część trasy biegu prowadzi przez nasłonecznione ulice miasta. Gdyby nie punkty nawadniające, z których obficie na każdym miejscu korzystałam, zeszłabym z trasy już na pierwszych dziesięciu kilometrach. Momentami czułam dreszcze z przegrzania, kręciło mi się w głowie, traciłam siłę w nogach. Ale regularne zażywanie płynów, wylewanie sobie wody wprost na głowę, naprawdę pomagało.

- W historii tego półmaratonu bywały trudniejsze warunki - ocenia jednak prezes Biegiem Radom. - Wiele razy temperatura powietrza przekraczała 30 stopni, były też przypadki, gdy biegacze startowali w potworną duchotę, tuż przed burzą. Tym razem atmosfera powietrza nie była taka straszna - komentuje doświadczony organizator.

- Zszedłem z trasy po 10 kilometrach, gdyż poczułem, że już dalej nie pociągnę - opowiada 29-letni biegacz z Warki. - Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło. Od początku wiedziałem, że to nie był mój dzień. W dodatku bardzo na tych pierwszych kilometrach przyspieszyłem. Upał, słońce, drobne podbiegi i moje szaleńcze tempo, szybko odebrały mi siły.

- W sumie pięć osób nie ukończyło w tym roku półmaratonu - oznajmia Tadeusz Kraska. - W porównaniu z poprzednimi edycjami, nie jest to duża liczba. Przestrzegałem jednak przed startem oficjalnie trzy razy, że to nie jest czas na robienie życiówek.

Jakich symptomów nie wolno lekceważyć?

Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że zmarły podczas tegorocznych zawodów w Radomiu biegacz, miał problemy z sercem. Powiedział o tym ojciec, który był przy śmierci syna. Nie wiadomo konkretnie, na jaką chorobę cierpiał i w jakim stopniu była rozwinięta lub leczona. Wiadomo natomiast, że bieganie kochał i oddawał mu się z pełną pasją. Do tej pory nie miał żadnych przykrych przygód na trasach.

- Biegł wesoły prawie do samego końca, będąc już na ostatnim etapie drogi, podziękował kibicom za doping - opowiada organizator. - Tym bardziej to, co wydarzyło się na ostatnich 50 metrach, było dla nas szokiem.

- Nie znamy przeprowadzonego wywiadu na temat zdrowia całej rodziny zmarłego - tłumaczy Andrzej Niemirski, lekarz, który był przy reanimacji zawodnika. - Bardzo ważne są takie informacje, bo tendencję do pewnych obciążeń, chorób dziedziczy się w rodzinie. Nie jest jednak konieczne, by przy sprzyjającym samopoczuciu i braku dolegliwości notorycznie się badać przed biegami.
- Akcja reanimacyjna była przeprowadzona bardzo sprawnie i umiejętnie. Doktor Krawczyk z Radomia zrobił to według wszystkich wytycznych, zachowując cały czas spokój- przyznaje lekarz.

- Na pewno bóle ściskające w klatce piersiowej i duszności podczas wysiłku fizycznego są objawami, których nie można w żadnym razie lekceważyć. Także nałóg palenia papierosów, podwyższony stan lipidów we krwi są sprawami, które nie wróżą w kwestii biegania nic dobrego - tłumaczy lekarz.

Jedno jest pewne, większość biegaczy, którzy mierzą się z maratońskim albo półmaratońskim dystansem, to nie są amatorzy.
Lekarze i doświadczeni biegacze zgodnie twierdzą, że najlepszym antidotum na uniknięcie ryzyka poważnego uszczerbku na zdrowiu jest po prostu regularny rozsądny trening (w różnych warunkach pogodowych) oraz nieustanne słuchanie swojego organizmu.

- Dwa lata temu na takiej samej imprezie w Radomiu chłopak został zabrany do szpitala z powodu przegrzania organizmu. Nie wiemy, jak zachowywał się podczas biegu, czy regularnie się schładzał. Na szczęście nie skończyło się to tragicznie - wspomina doktor Niemirski. - Nie uważam, aby istniała konieczność odmawiania sobie udziału w takich sportowych przedsięwzięciach tylko z powodu nieprzychylnej pogody.

Wszyscy biegacze, uczestnicy IX Półmaratonu Radomskiego Czerwca'74, organizatorzy, zagorzali kibice, składają wyrazy współczucia rodzinie zmarłego biegacza. Niech to, co się stało, skłoni nas do głębokiej refleksji na temat kondycji, zdrowia i niesamowitej pasji, jaka najczęściej podczas biegu gra pierwsze skrzypce, wyzwala niebywałą adrenalinę, chęć dania z siebie wszystkiego, oby nie kosztem ostatnich sił...

- Czasami, gdy organizm wydaje wyraźnie negatywne sygnały, naprawdę warto zwolnić, nawet wtedy, gdy widzi się już zwycięską metę - podsumowuje Andrzej Niemirski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po tragedii na IX Półmaratonie Radomskiego Czerwca. Zawodnik zmarł tuż przed metą. Jak do tego doszło? - Echo Dnia Radomskie

Wróć na radom.naszemiasto.pl Nasze Miasto