Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sławomir Korba, kapitan z Radomia żegluje po morzach i oceanach. "Zrobiłem z tego sposób na życie". Zobacz wideo i zdjęcia

Piotr Stańczak
Piotr Stańczak
Sławomir Korba z Radomia wyruszył dosłownie na szerokie i głębokie wody. Wielkanoc spędzi natomiast w rodzinnym mieście.
Sławomir Korba z Radomia wyruszył dosłownie na szerokie i głębokie wody. Wielkanoc spędzi natomiast w rodzinnym mieście. Archiwum prywatne
Radomianin Sławomir Korba ma 45 lat, w młodości skończył Technikum Mechaniczne, potem studiował poligrafię. Prawdziwym jego życiowym celem stało się jednak żeglarstwo. Rocznie pokonuje minimum pięć tysięcy mil morskich.

Mój rozmówca podkreśla już na wstępie, że właśnie z żeglarstwa uczynił sposób na życie. Prawdziwa pasja do pływania narodziła się u niego piętnaście lat temu, po wyprawie, jaką ze znajomymi zaliczył na Mazury. - Wtedy mnie namówili na udział w takim rejsie i spodobało mi się. Ponieważ koledzy żeglowali tylko okazyjnie, bo na więcej wypraw po prostu nie mieli czasu. Ja zacząłem szukać kontaktu do osób, z którymi mógłbym robić to częściej. W międzyczasie, w Radomiu zdobyłem żeglarski patent - opowiada Sławomir Korba.

Na Bornholm ze złamaną rękę

Zanim wyruszył na wielkie wody, zawodowo w dorosłym życiu zajmował się różnymi rzeczami, głównie jednak poligrafią oraz marketingiem. Ukończył natomiast Technikum Mechaniczne w Radomiu i - jak przyznaje - to czego tam się nauczył, zaprocentowało również w czasie żeglowania. Mowa choćby o zasadach fizyki, mechaniki. Kapitan czy skiper musi je znać. Poligrafię studiował natomiast na Politechnice Warszawskiej.

Korba na Mazurach złapał bakcyla do żeglowania, ale pierwszą morską wyprawę zaliczył przez Bałtyk, na duńską wyspę Bornholm. Nie do końca przebiegała ona jednak tak, jak sobie zakładał. - Namówiłem kolegę na wspólną wyprawę, tymczasem dwa dni przed planowanym startem złamałem rękę. Ostatecznie w tym rejsie wziąłem udział, ale był on z wiadomych względów pasywny. Niewiele mogłem pomóc na jachcie, musiałem ograniczyć się tylko do roli obserwatora. Najważniejsze jednak było, że rejs z moim udziałem doszedł do skutku. Potem były następne i to już wciągnęło mnie na dobre - wspomina radomski żeglarz.

Na morzu nie ma identycznych sytuacji

Różnymi kanałami poszukiwał załogi do kolejnych rejsów, głównie za pomocą internetu i mediów społecznościowych. Jako początkujący żeglarz musiał uczyć się od podstaw wielu rzeczy, ale - jak przyznaje - ta edukacja trwa nadal. - Zmienność warunków na morzu, różne inne aspekty powodują, że człowiek, chcąc regularnie żeglować, musi uczyć się cały czas i być przygotowany na różne ewentualności. Na morzu nie ma bowiem dwóch identycznych sytuacji. Dla mnie jednak te różne przeciwności losu czy warunków nie stanowiły problemów, lecz były kolejnymi wyzwaniami, z którymi przychodzi się zmierzyć - opowiada Sławomir Korba.

Po kilku latach żeglowania i zbierania doświadczeń awansował na stopień kapitana. Założył swoją firmę, która organizuje komercyjne wyprawy morskie. To stało się dla niego sposobem na życie. Jako dowodzący musi rozdzielać obowiązki na załogę, dzieli ją na poszczególne wachty. Jak przyznaje, jeśli ktoś z uczestników rejsu radzi sobie w tych obowiązkach, on stara się w tym nie przeszkadzać. Chodzi bowiem o to, aby zdobywali doświadczenie i sprawdzali się w praktyce.

- Jeśli oczywiście pojawiają się jakieś kłopoty, pogarszają się warunki na morzu, wtedy nie czekam na rozwój sytuacji, tylko wkraczam do działania - wspomina Korba. Aby "dorobić się" stopnia kapitana, trzeba między innymi przepłynąć na morzu minimum 1200 godzin. Biorąc pod uwagę dużą ilość rejsów, Korba taki warunek spełnił już po niespełna roku.

Rejs trzeba dokładnie zaplanować

Obecnie, kiedy znajdą się chętni do wzięcia udziału w danym rejsie, kapitan z Radomia organizuje taką wyprawę od podstaw. - W moim przypadku jest tak, że chcąc napić się piwa, kupiłem cały browar - mówi z uśmiechem. Rejs trzeba jednak zaplanować dokładnie, wziąć pod uwagę wszystkie możliwe detale. Zgłaszają się różni chętni. Duże znaczenie ma opinia, jaką przekazują sobie wzajemnie uczestnicy rejsów i ci, którzy takowe planują. Wygląda to podobnie jak w przypadku sprzedaży usług w biurze turystycznym. Przeważnie żeglują z nim Polacy, ale zdarzają się także osoby z zagranicy, na przykład Irlandii, Kanady czy Stanów Zjednoczonych. Z reguły wyprawy odbywają się na jachtach 10-osobowych, które posiadają pięć kajut dwuosobowych. Raz, lub dwukrotnie w ciągu roku, Korba organizuje rejsy na większych jednostkach, żaglowcach i zwykle pływa nimi na Morzu Wattowym. Miejsce docelowe wyprawy zwykle wybierają osoby, zainteresowane udziałem w rejsach. Zdarza się jednak tak, że kapitan namawia do innej niż wybrana, jeśli uważa, że oczekiwania i doświadczenie uczestnika może stanowić trudność dla uczestnika wyprawy.

Korba ze swoimi załogami często pływa w Grecji czy na Wyspy Kanaryjskie, ale nie jest to reguła. Raczej preferuje ciepłe akweny, jak Morze Śródziemne. - Jest to właściwie taka miniatura całego świata - opowiada Korba. Często pojawia się na Morzu Egejskim, Jońskim, na Kanarach, które są piękne, ale dopłynięcie do nich przysparza więcej trudności. Na wyprawę na przykład przez Atlantyk z Europy do Ameryki dotąd się nie zdecydował. Zaznacza przy tym, że dla niego żeglarstwo to bardzo przyjemna forma przemieszczania się między różnymi ciekawymi miejscami, które można potem zwiedzić. Dalekie i długie rejsy takiej możliwości nie dają. - Płynąć przez na przykład trzy tygodnie i nie widzieć w tym czasie lądu - to chyba jeszcze nie jest dla mnie - przyznaje.

Pływają też 80-latkowie

Korba odwiedzał już między innymi Wyspy Zielonego Przylądka, średnio raz w roku pojawia się na Karaibach, ostatnio wrócił z wyprawy z Tajlandii. Planów w ostatnich latach miał więcej, ale na przeszkodzie stanęła pandemia koronawirusa. Część akwenów była zamknięta. Do wspomnianej Tajlandii przymierzał się na przykład przez ostatnie trzy lata, ale wcześniej nie było okazji tam dotrzeć.

- Każdy rejs zapada w pamięć, natomiast planując wyprawy staramy się minimalizować ryzyko. Ze względów bezpieczeństwa nie odpływamy nigdy dalej niż kilka godzin żeglugi od lądu, maksymalnie dwie doby. Nie ma więc takich niespodzianek, kiedy przychodzi walczyć o życie - wyjaśnia radomski kapitan.

Wśród osób żeglujących ze Sławomirem Korbą są te w różnym wieku, od dzieci do nawet 80-latków. Wielu jest takich, którzy właśnie z nim po raz pierwszy wypływają w morze, gdyż wcześniej zaliczali na przykład tylko wyprawy śródlądowe. Podstawowym warunkiem i właściwie jedynym do tego, aby udać się z nim na rejs, jest sprawność fizyczna. Jest także możliwość zdobycia w czasie takiej wyprawy oficjalnego stażu żeglarskiego. Nasz rozmówca najczęściej żegluje wiosną, jesienią oraz zimą, latem ma więcej odpoczynku. W wakacje odpuszcza kiedy na morzach i w marinach jest tłok. Każde święta spędza także w domu rodzinnym w Radomiu, poświęca ten czas najbliższym. Podobnie będzie w przypadku Wielkanocy Anno Domini 2022.

- Mam w sobie coś takiego, że po kilku dniach rozbratu z morzem, czuję, że czegoś mi brakuje. Żeglowanie to jest taki swego rodzaju narkotyk. Jeśli ktoś nowy nie wie, czy sobie poradzi, wtedy ja pytam go czy lubi... góry. Tam również, w czasie wspinaczek potrzebna jest współpraca. Jeśli wie, na czym ona polega, to na morzu też jest w stanie sobie poradzić. Jeżeli ktoś lubi hotele z basenem i wylegiwanie się przez wiele dni, to żeglarstwo raczej nie jest dla niego. Choć wiele razy byłem świadkiem sytuacji gdy takie osoby "nawracały" się po rejsie - podsumowuje Sławomir Korba.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Sławomir Korba, kapitan z Radomia żegluje po morzach i oceanach. "Zrobiłem z tego sposób na życie". Zobacz wideo i zdjęcia - Echo Dnia Radomskie

Wróć na radom.naszemiasto.pl Nasze Miasto