Zaraz po ślubie na mecz

Zamiast na mecz ligowy, Piotr Ignatowicz, grający trener Rosabudu Radom udał się w sobotę... na własny ślub. Spotkanie z ŁKS-em Łódź rozegrane zostało trzy dni po pierwotnie planowanym terminie.
- Myślałem, że nie ma dla mnie rzeczy ważniejszych niż ligowe pojedynki o punkty - mówi Piotr Ignatowicz. Przyznaje, że się mylił. W sobotę 10 listopada stanął w rodzinnym Stargardzie Szczecińskim na ślubnym kobiercu, a wybranka jego serca została Kamila Kwaśniewicz. - Teraz już Ignatowicz - śmieje się szkoleniowiec Rosabudu.

Mecz z ŁKS-em został więc przełożony na 13 listopada, choć łodzianie niechętnie przystali na zmianę terminu spotkania. Zwlekali z wyrażeniem zgody do ostatniej chwili i dopiero w tygodniu poprzedzającym pojedynek przysłali pozytywną odpowiedź.
- Ślub i wesele były wspaniałymi przeżyciami, ale musimy teraz wrócić do ligowej rzeczywistości - podkreśla Piotr Ignatowicz. On i jego koledzy bliscy byli sprawienia dużej niespodzianki, przez długi czas prowadząc z liderem z Łodzi. Ostatecznie ulegli mu 80:81, ale pokazali momentami bardzo dobry basket.

Już w sobotę radomian czeka mecz w odległym Nowym Dworze Gdański, a trener chce, żeby jego zespół odniósł kolejne zwycięstwo. - Dość już natraciliśmy punktów na początku sezonu, czas zacząć odrabiać straty - twierdzi.

Marsz w górę tabeli zapowiada też drugi zespół z Radomia - AZS Politechnika Radomska. Od początku sezonu Akademicy prezentują ciekawy basket, ale ciągle czegoś brakuje żeby zaliczać odnosić zwycięstwa. Inna sprawa, że radomianie konfrontowali siły z faworytami.
- To i tak nas nie usprawiedliwia – denerwuje się Marek Brzeźnicki. Jego zdaniem, przynajmniej dwa przegrane mecze można było rozstrzygnąć na swoją korzyść. Szkoleniowiec uważa, że do końca rundy wszystkie mecze u siebie i przynajmniej jedno na wyjeździe, jego podopieczni muszą wygrać.