Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Feliks Wasiak z Radomia uratował mamę przed zatruciem czadem! Dramat rozgrywał się w Śródmieściu

Piotr Stańczak
Piotr Stańczak
Feliks Wasiak przyznaje: - Największą nagrodą dla mnie jest to, że moja mama żyje.
Feliks Wasiak przyznaje: - Największą nagrodą dla mnie jest to, że moja mama żyje. Archiwum prywatne
To było zwyczajne, późne popołudnie. Jeden z bloków przy ulicy Waryńskiego w radomskim Śródmieściu żył swoim życiem. We wtorek 18 maja pani Marta (nazwisko do wiadomości redakcji) wróciła z działki do domu, postanowiła pójść do łazienki i wykąpać się. Jej 13-letni syn Feliks Wasiak siedział przy komputerze w pokoju obok. Dramatyczne chwile rozegrały się w mieszkaniu chwilę później.

Pani Marta nałożyła odżywkę na włosy i próbowała spłukać je wodą. Poczuła się jednak jakoś nieswojo, pojawił się ból głowy, nie mogła nią ruszyć. Tyle pamięta, potem straciła świadomość…

Szybka reakcja

Feliks siedzi przy komputerze, w pewnym momencie dzwoni telefon, który jego mama pozostawiła w pokoju. Chłopiec odbiera. Dzwoni jego babcia, z pytaniem, czy mama wróciła już z działki do domu. Starsza pani niepokoi się, że jej córka nie odbiera. 13-latek postanawia sprawdzić, co dzieje się z mamą. Wchodzi do łazienki. Jego mama leży bezwładnie w wodzie. Chłopiec zostaje sam w mieszkaniu, serce kołacze mu coraz mocniej, zbiera pospiesznie myśli. W pierwszej chwili dzwoni do koleżanki swojej mamy, mówi: - Coś się stało mamie!

Pani Marta jest nieprzytomna. Feliks, aby móc skonsultować się z jej przyjaciółką włącza kamerę w telefonie, tak, aby kobieta mogła widzieć co dzieje się w łazience i dawać chłopcu wskazówki. Próbuje zmierzyć mamie puls, zachować zimną krew, choć do oczu napływają łzy i coraz większy niepokój. Pozostaje przy mamie. Powiadamia kolejnych bliskich, wujka, babcię. W tym czasie jego przyjaciółka telefonuje pod numer alarmowy, zgłasza się Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Próbują z nim połączyć się także bliscy z rodziny pani Marty, ale to właśnie jej przyjaciółce udaje się jako pierwszej. Zgłoszenie wpływa o godzinie 18.27. Na miejscu pojawia się najpierw Straż Pożarna, chwilę potem karetka pogotowia ratunkowego z Radomia.

Liczyły się sekundy...

Feliks czuje się już spokojniejszy, gdy widzi w domu ratowników. Ci wyciągają panią Martę z łazienki, podają jej tlen. - Gdy się ocknęłam, zobaczyłam ich nad sobą, reanimowali mnie. Bolała mnie głowa, nie mogłam dojść do siebie. Zabrali mnie do szpitala – opowiada kobieta. Strażacy stwierdzają w łazience obecność tlenku węgla. Naprawdę niewiele brakowało, aby pani Marta zatruła się czadem… Liczyły się dosłownie sekundy. Do uratowania kobiety przyczyniło się wiele osób dorosłych, ale wszystko rozpoczęło się od reakcji 13-letniego Feliksa. Mimo, iż był roztrzęsiony, powiadomił pozostałych i pozostał przy mamie aż do czasu przyjazdu służb.

Pani Marta trafiła do Radomskiego Szpitala Specjalistycznego przy ulicy Tochtermana, przebywała tam dwie doby, zawieziono ją także do Warszawy, gdzie korzystała z zabiegów w komorze hiperbarycznej. Dziękuje wszystkim służbom, ratownikom medycznym z pogotowia, lekarzom ze szpitalnego oddziału za późniejszą opiekę, także strażakom, swoim bliskim za szybką reakcję. - Dochodzę do siebie, czuję jeszcze osłabienie i tak naprawdę dopiero to wszystko sobie przypominam, analizuję, że tak potoczyła się owa sytuacja, że Feliks był w domu, przy mnie – opowiada.

Strach pozostał

Feliks to uczeń klasy siódmej Publicznej Szkoły Podstawowej numer 13, która swą siedzibę ma blisko jego bloku, nieopodal Parku Kościuszki. Przez jakiś czas po tym zdarzeniu pozostał w domu z mamą. Stał się bardziej uważny, troskliwy. Nastolatek, który nagle zderzył się z sytuacją, gdzie trzeba było zachować zimną krew. Normalny chłopiec, siódmoklasista, z zacięciem do przedmiotów humanistycznych i języków obcych. Na razie on, jego mama, rodzina starają się żyć normalnie, nie jest to łatwe. - Kąpię się u brata, czuję strach przed wejściem do tej łazienki – dodaje pani Marta.

Feliks to skromny chłopak, o całym zdarzeniu mówi krótko: - Życzę każdemu, by w tak trudnych chwilach spotkał na swej drodze tylu Aniołów,których ja miałem obok. Moją największą nagrodą jest to, że moja mama żyje – dodaje. Więcej słów tak naprawdę już nie potrzeba.

Uwaga na „cichego zabójcę”

Dariusz Piasek, ratownik medyczny znajdował się w trzyosobowym zespole Radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego, który został skierowany właśnie do bloku przy Waryńskiego. Miał już kończyć swoją zmianę. - Na miejscu pojawiliśmy się o godzinie 18.35. Nawet nie pamiętam, jak szybko wbiegliśmy do mieszkania. Pacjentkę już wcześniej położono na wersalce, użyliśmy defibrylatora, podaliśmy jej tlen. Toczyliśmy dramatyczną walkę o życie kobiety. Po pewnym czasie zaczęła poruszać powiekami, wreszcie otworzyła oczy. Wróciła…!

- Jej syn powiadomił dorosłych, oni ratowników, liczyła się każda sekunda. Czad to cichy morderca, przychodzi niepostrzeżenie, ale zabija szybko – dodaje Dariusz Piasek i po chwili przyznaje. - To ważne, aby dzieci już od najmłodszych lat uczyły się jak reagować, aby poznawały zasady udzielania pierwszej pomocy, znały numery alarmowe. To procentuje na kolejne lata. Zanim wybuchła pandemia koronawirusa, spotykaliśmy się z uczniami w szkołach, organizowaliśmy pokazy. Mam nadzieję, że kiedy covid już odpuści, powrócimy do tego – dodaje radomski ratownik medyczny.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radom.naszemiasto.pl Nasze Miasto