Premiera komedii „Pół na pół” w radomskim Teatrze Powszechnym
W sobotę, 25 maja Teatr Powszechny w Radomiu pokazał premierę sztuki „Pół na pół”. To świetny spektakl na scenie kameralnej.
Autorzy sztuki, Pep Anton Gómez i Jordi Sánchez są Hiszpanami, ale nie ma to absolutnie znaczenia. Takie rodzinki istnieją pod każdą szerokością geograficzną. Matka dogorywa, a dzieci już dzielą się jej majątkiem. Czasem, niestety, rzekomym.
Tu synów jest tylko dwóch (co prawda z innych ojców), ale dział musi być równy: "pół na pół". A co będzie z przykazaniem "czcij matkę swoją?". Czarna rozpacz.
Reżyser sztuki, Błażej Peszek, opowiada tę makabryczną historię w sposób bardzo skondensowany i czytelny. Stosuje się zresztą do autorów, którzy swą rzecz przedstawiają nadto w przewrotny sposób. Bo o ile w pierwszej części widzimy tylko zacietrzewionych braci walczących o spadek, to w drugiej części historia okazuje się bardziej skomplikowana, a stosunki pomiędzy matką i synami jawią się w innym świetle.
Bohaterów jest trójka. Jan Jarosława Rabendy jest postacią paskudną. Oj, jak paskudną! Nie bez powodu jest ogarnięty żądzą pieniądza. Długów narobił potwornych, (żona nic o nich nie wie), a na karku siedzi mu bezrobotna córka.
- Jak długo matka ma jeszcze zamiar żyć?! - wścieka się kochany synalek. Poniża i straszy młodszego brata. Pomiata nim...
Rabenda doskonale pokazuje tę chciwą i podłą kreaturę.
Karol Michała Węgrzyńskiego to przeciwieństwo Jana. Nauczyciel, a zacukany, wycofany, płaczliwy. Powiedziałbyś, mimoza. Wciąż wypomina bratu piętnaście lat swojej opieki nad matką po udarze, ("tyś się wyprowadził!"), żali się na swój los, ale też nie chce utracić spadku.
Węgrzyński brawurowo prowadzi rolę. I najpierw wierzymy mu bezmiernie, ba, litujemy się nad jego poświęceniem dla rodzicielki, gdy oto pokazuje się nam niebawem jako typ z czarną duszą. By szybciej umarła. nie podawał na matce leków, przejmował jej rentę, oszukiwał...
I jest jeszcze trzecia - tu powiem wprost - genialna rola. To Matka Małgorzaty Maślanki. Niema, zamykająca lub otwierająca oczy, pojawiająca się co pewien czas na scenie z chodzikiem, by wykonać dawne domowe czynności, jak podlewanie kwiatów.
To tragiczny wyrzut sumienia dla synów. - Ja jeszcze żyję - mówi nam jej martwe spojrzenie. Choć przecież nie wie, o czym rozmawiają.
I co okazuje się dalej? Ano z dalszego dialogu braterskiej pary wynika, że matka była "wredna", że z zemsty gdy Karol nie urodził się dziewczynką, ogłosiła go gejem, że zabiła ojca Karola i w ogóle była przeciwieństwem matki.
Rodzinne piekło goreje. O nie, teraz zamordujemy matkę! - postanawiają bracia.
I próbują. Niestety ich zamysł spotka się z oporem. Matka wciąż żyje.
Finał zaś jest zaskakujący i nie można go zdradzić.
Tylko jak na ironię rozbrzmiewa znana słodka piosenka Violetty Villas: "Mamo, nie myśl że się skarżę, żal mi tylko marzeń..".
- Czy ja tym gościom współczuję? Oj baardzo! Czy jest mi ich żal? Wcale. Oni, Pół na Pół dzielą losy półgłówków. Trzy razy „o” z kreską w jednym słowie to dużo. Bracia chcą się podzielić pół na pół – ale czy mama to przeżyje? Ale czy jest winna? Tu wszyscy odpowiedzą za swoje... Śmiesznie, strasznie, kryminalnie. To zabawny horror, gdzie ciemna strona duszy i jej nieporadna głupota stanowią niezłą pożywkę dla dobrej zabawy ale też ważnej refleksji - mówił przed premierą reżyser, Błażej Peszek.
Ta uniwersalna, ponadczasowa opowieść o karykaturalnych stosunkach rodzinnych raczej nie śmieszy. Raczej przeraża i skłania do przemyśleń i własnego rachunku sumienia.
Przekład sztuki - Rubi Birden, reżyseria - Błażej Peszek, scenografia i kostiumy - Michał Dracz, muzyka - Wojtek Kiwer.
Zobacz także:
Robert EL Gendy Q&A
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?